Aktualizacje

29.06.2017
Opowiadanie jest chwilowo zawieszone. Po więcej szczegółów zapraszam na Facebooka.

poniedziałek, 16 listopada 2015

Rozdział 5

Moje przygotowania do ważnej kolacji szły pomyślnie. Właściwie za dużo nie musiałam ćwiczyć mojego układu tanecznego, ponieważ pamiętałam go z dnia festiwalu. Dzięki temu, byłam zwolniona ze wszystkich dzisiejszych obowiązków. Po treningu postanowiłam dokładniej zwiedzić rezydencję. Szczególnie zainteresowały mnie drzwi za schodami w głównym holu, które idealnie wtapiały się w tło. Może jest to trochę wścibskie, ale powinnam znać swoje miejsce pracy. Dzień wcześniej, kiedy sprzątałam biuro pana Mizuno, udało mi się zabrać klucz. Nie miałam z tym większego problemu, ponieważ numer na kluczach zgadzał się z ledwo widocznym numerem na drzwiach. Obejrzałam się wokół czy ktoś może mnie śledzić, ale wszyscy byli zajęci przygotowaniami do wieczornego spotkania. Otworzyłam delikatnie drzwi, jeszcze raz się rozejrzałam i weszłam do środka. Od razu natknęłam się na schody prowadzące w dół, więc zeszłam po nich ostrożnie, ponieważ nie wiedziałam czy będą skrzypieć. Na dole znajdowała się sieć korytarzy. Było zimno i wilgotno, zupełnie jak w piwnicy. Postanowiłam pójść na wprost. Kiedy ściana, obok której szłam się skończyła, natrafiłam na mniejszy korytarz- prostopadły do miejsca, w którym stałam. Zauważyłam dwie sylwetki stojące na samym końcu przejścia, więc szybko schowałam się za ścianę.
- Ostatnio nie podoba mi się twoje zachowanie - usłyszałam kobiecy i ostry głos. - Przy twoim łóżku znaleziono diamentowy pierścień należący do Ayano.
Ayano Fuse? Słyszałam o niej, to narzeczona brata Kaito. Nie widziałam jej jeszcze, ale podobno jest strasznie wredna - gorsza od Minako.
- Pani Michiru... Ja naprawdę tego nie ukradłam, proszę mnie nie karać - usłyszałam dziewczęcy, łkający głosik.
Rozumiem, że pani Kihara ma zamiar wymierzyć sprawiedliwość niewinnej służącej. Nawet nie wie, czy ktoś tej dziewczynie nie podrzucił tego pierścionka. Co za prostackie dochodzenie - wierzą tylko w to, co zobaczą. Kochana zarządczyni nic nie odpowiedziała. Zerknęłam zza ściany i zauważyłam, że wyciągnęła długi bicz. Odwróciła i odepchnęła dziewczynę przodem do ściany. Następnie odpięła błyskawicznie sukienkę na plecach i zaczęła biczować. Krzyki i błagania służącej były nie do wytrzymania. Zawróciłam, weszłam szybko po schodach i zamknęłam za sobą drzwi. Postanowiłam, że przez dłuższy czas tam nie wejdę.
***
Po południu współlokatorka Michiko, Kaori Ishiyama, pomagała dziewczynie ubrać tradycyjny, japoński strój do tańca.
- Wyglądasz naprawdę uroczo - powiedziała, kiedy skończyła. - Szkoda, że nie będę mogła zobaczyć jak tańczysz.
- Nie martw się. Poproszę Michiru, żebyś mogła dzisiaj usługiwać gościom, wtedy będziesz mogła mnie zobaczyć.
Kaori uśmiechnęła się i przytuliła Michiko. Bardzo się cieszyła na tę myśl, ponieważ dziewczęta, które nie będą brały udziału w tym wieczorze, nie będą musiały przez ten czas pracować. Normalna osoba byłaby z tego zadowolona, jednak nie w miejscu, gdzie nie było ciekawych miejsc do zwiedzenia. Michiko jeszcze przed przyjściem gości udało się namówić zarządczynię na prośbę Kaori.
Do rezydencji podjechała kareta z gośćmi. Najpierw wysiadł mężczyzna w średnim wieku, następnie odwrócił się przodem do powozu i wystawił rękę pomagając wysiąść młodej damie. Od razu było widać, że pochodzi z bogatej rodziny. Miała ozdobioną wstążkami i koronkami sukienkę, a na głowie założony szeroki kapelusz z małymi, złotymi wstawkami. Lokaj przywitał ich i otworzył drzwi. Zaprowadził ich do salonu, w którym czekał na nich pięknie zasłany, europejski stół. Goście na polecenie pana Mizuno usiedli i zaczęto podawać jedzenie, w międzyczasie służące dolewały gościom sake. Po spożytym posiłku i skończonych konwersacjach na błahe tematy, nadszedł czas na taniec. Do salonu weszła Michiko w pięknym, tradycyjnym stroju. Miała na sobie różowe happi, czyli rodzaj płaszcza oraz niebieską yukatę. Ponieważ tańczyła yosakoi, czyli letni taniec, do przestawienia potrzebowała naruko. Jest to drewniany, pomarańczowy instrument w kształcie łopatki z czarno-żółtymi paskami. Jeśli to porównać do znanych instrumentów, można powiedzieć, że przypomina kołatkę. Michiko bardzo dobrze radziła sobie z tańcem, czasem ukazywała swoją wrażliwość poprzez delikatne i subtelne ruchy, a czasem bojowość przez dynamikę i precyzję. Pokaz zakończył się ogromnymi oklaskami. Zmęczona dziewczyna ukłoniła się i wyszła z salonu prosto do łaźni.
Pan Mizuno zaprowadził gościa do swojego gabinetu, a damą zajęły się Minako i Ayano. Pan domu spokojnie usiadł za biurkiem, a jego gość po przeciwnej stronie.
- Bardzo zależy mi na imporcie herbaty. Mam nadzieję na naszą współpracę - powiedział pan Mizuno.
- Oczywiście, może pan na mnie liczyć.
Gość podpisał umowę i po luźnej pogawędce pożegnali się.
***
Zmęczona Michiko próbowała zasnąć, kiedy do pokoju weszła współlokatorka.
- Powiem ci, że tańczyłaś cudownie!
- Dziękuję. Wiesz w ogóle, co to byli za goście?- zapytała śpiąco.
Kaori zaplotła włosy w warkocz i położyła się do swojego łóżka.
- Tak, to był kolejny handlarz z waszego świata. Pan Mizuno ich potrzebuje, ponieważ tutaj ma tylko jedno miasto, w którym mało co można wyprodukować.
- Nie jest to czasem niebezpieczne? - zastanawiała się Michiko. - Przecież ci importerzy mogą powiedzieć innym na Ziemi, że pan Mizuno ma swój własny wymiar...
- Spokojnie, jedna osoba tak zrobiła i uznali go za wariata. Teraz na wszelki wypadek po zakończonej współpracy wymazuje im pamięć, od momentu przybycia do tego świata.
Michiko kiwnęła głową i spuściła ją zastanawiają się jeszcze nad jedną rzeczą.
- Mam do ciebie pytanie, Kaori. Parę razy słyszałam, że mówisz "z waszego świata", czy ty...
- Tak - przerwała jej współlokatorka. - Jestem jedyną dziewczyną z tego wymiaru, która została służącą. W wieku piętnastu lat zostałam przygarnięta przez pana Mizuno. Moi rodzice zmarli jak byłam mała, nawet ich nie pamiętam. Zostałam odesłana do sierocińca, ale nienawidziłam tego miejsca. Często próbowałam dostosować się do reguł tam panujących, jednak w wieku nastoletnim zbuntowałam się i uciekłam. Tułałam się po ulicach szukając pożywienia, aż spotkałam pana Mizuno i mnie przygarnął.
- Czyli teraz masz lepiej?
- Tak. Pan Taisuke dobrze mnie traktuje, czasem nawet jak swoją córkę, dlatego Michiru nie przydziela mi ciężkich zadań.
- Rozumiem - uśmiechnęła się Michiko, po czym obie zasnęły.

2 komentarze:

  1. Okej... piwnica to było coś, co mnie bardzo zaskoczyło... za co ona tak naprawdę oberwała? Bo zwykła "kradzież" jakoś mi nie podchodzi zwłaszcza, ze nie było jako-tako dochodzenia. A może oni jednak naprawdę mają takie zasady, co? :P
    Oj mącisz mi dziewczyno w głowie, oj mącisz...
    Cieszę się, że Michiko udało się bezproblemowo zatańczyć i wybrnęła z tego dnia. Zastanawia mnie tylko co dalej z piwnicą, co dalej z nią i skoro ma kluczyk, to czy się o tym dowiedzą i też zostanie potraktowana biczem?
    Weź pisz dalej szybciej dalej :< ja chcę wiedzieć :<

    OdpowiedzUsuń
  2. Właśnie, ta piwnica jest... co najmniej straszna. Zastanawiam się, jak to dalej pociągniesz.
    Wydaje mi się, że tak bardzo szybko zakończyłaś rozdział, że wydał mi się za krótki...
    Daruj mi, proszę, iż jest to mało konstruktywny komentarz, jednakże zważ, iż jestem w szkole i znów słuchać o prawie cywilnym muszę...
    Tyśka

    OdpowiedzUsuń